Polana wyglądała na prawdę kusząco jeśli chodzi o przestrzeń i spokój panujący w tych okolicach. Dawno nie ćwiczyłem swoich mocy, a wypadałoby trochę je rozruszać. Przy okazji skorzystam z ostatnich ciepłych promieni słońca nim przyjdą przymrozki. Dzisiaj było bardzo zimno i nawet ja czułem przez futro zimny dreszcz, przechodzący przez kręgosłup. Niby październik, jego początek, a nachodząca kalendarzowa zima, która jest dopiero za trzy miesiące daje o sobie znać. A może to tylko chłodna jesień? Nie zagłębiam się w pogodę. Zostawiam tą robotę wilkom natury, one znają się na tym lepiej.
Stanąłem na polanie, jeszcze raz rozglądając się dookoła. Jak na watahę to jest tu dość mało wilków. Mi to nie przeszkadzało, wręcz cieszyłem się małym tłumem. Usiadłem na tylnych łapach skupiając się. Po chwili przede mną wyrósł mały kopiec. Cel pierwszy został osiągnięty. Jedyne co mnie zdziwiło to, że kopczyk zaczął się poruszać aż w końcu z dziurki wychylił się mały, czarny łepek kreta. Nastawiłem uszu, bacznie obserwując to małe, pracowite stworzonko. Szkoda byłoby mu psuć moją robotę. Poruszyłem się i w tym samym momencie kret w mgnieniu oka zniknął w odmętach tunelu. Jednak tym razem głos nie dobywał się z kretowiska, lecz skądś dalej. Wyprostowałem grzbiet, spinając mięśnie. Ktoś był nieopodal i chyba ten ktoś podjął bardzo zgubną decyzję obserwowania mnie. Nie lubiłem być śledzony. Nastawiłem jedno ucho w kierunku szelestu. Po chwili skupienia słyszałem cichy oddech wilka i bicie jego serca. Czekałem aż tajemnicza osoba na chwilę urwie uwagę z mojej osoby. Gdy to się stało skoczyłem czym najprędzej w las i wykorzystując bezszelestne poruszanie się po ziemi, podszedłem do osoby jeszcze przed chwilą obserwującej mnie. Podkradałem się na tyle blisko by śmiało stwierdzić, że to wilk, konkretniej wadera. Zdezorientowana wstała z ukrycia i zaczęła patrolować teren gdy zorientowała się, że zgubiła mnie z pola widzenia. Spokojnie ruszyłem w jej kierunku, zachodząc od tyłu.
-Co tu robisz?- odezwałem się ostrzegającym tonem.
Wilczyca odwróciła się gwałtownie, w postawie gotowej do ataku. Nasze spojrzenia spotkały się, w szczególności gdy pysk wadery znajdował się niedaleko mojego. Wilk psychiki... tak myślałem. Te ukłucia w umyśle nie były przypadkowe.
Livia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz