sobota, 3 października 2015

Od Leo Charlie

Dzień 20 wędrówki. Byłam wymęczona, a moja zraniona łapa, którą ciągnełam za sobą zostawiała krwiste smugi na śniegu. Wlekłam się ścieżką wzdłuż płotu, który ciągnął się przez North Forest. Urocze miejsce - mruknełam do siebie sarkastycznie. Wiatr wiał coraz mocniej, a śnieg tylko schładzał moją ranę. Wiedziałam, że znajduje się na terenie wilków lodu. Nie jestem tu bezpieczna. W każdej chwili coś może wyskoczyć na mnie i rozszarpać mnie. Słodko. Postanowiłam przyszpieszyć tempo. Nagle zza sosny wyleciał kruk. Odruchowo odskoczyłam do tyłu. Rana powiększała się. Doczołgałam się się do zamarźniętego stawu. Usiadłam przy nim i popatrzyłam na swoje odbicie w lodzie. Nie przypominało mi mnie. Było bardziej tajemnicze i "nieprzewidywalne". Ułożyłam się delikatnie na śniegu i podkuliłam tyle łapy pod brzuch. Później zasnęłam. Gdy się obudziłam nad sobą ujrzałam białego wilka. Od razu rzuciłam się na niego z zębami i pazurami, ale gdy tylko zerwałam się na równe łapy go nie było. Otrzepałam się z puchu. Rana zasychała ale nadal niekiedy po rozdrapaniu kapała z niej krew. Jak najszybiciej postanowiłam wydostać się z lodowej ziemii.

< Ktoś chętny?> Osobiście uznałam, że to moje jedno z najsłabszych opowiadań, ale nie wiedziałam co napisać. Przepraszam za błędy jeżeli są.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz