wtorek, 22 grudnia 2015

Od Rastan`a- CD. Livii

Zmierzyłem ją uważnym spojrzeniem, cicho prychając pod nosem i kręcąc oczami. Gdyby tylko mogła siebie zobaczyć. Odepchnęło by ją od lustra. Czarne pióra, które miała przyczepione do karku opadły bezwładnie zmoczone, a dotychczas puszysty ogon wyglądał jak gałęzie drzewa.
Otrzepałem się z zalegających kropel deszczu. Energicznym ruchem głowy zgarnąłem też grzywkę, wchodzącą mi w oczy na bok. Ruszyłem za waderą, która powolnym krokiem wgłębiała się w wnętrze domu.
Było tu dosyć ciemno. Głównie przez to, że żaden promień słoneczny nie dochodził do środka. Ściany obdarte z tapet, gdzieniegdzie zabarwione na czarno z powodu wilgoci, podłoga cała mokra od wody, która ściekała z dziurawego dachu. Skrzypiące deski uginały się pod każdym naszym krokiem, jakby ostrzegając, że jeszcze chwila i się złamią pod naszym ciężarem. Rozwalone meble, co prawda nie było ich dużo, lecz dostrzegłem kilka krzeseł, mały stolik, fotel z porozrywanym futerałem i szafki powieszone na ścianach. Czuć było smród wilgoci, który drapał w nos a co dopiero w gardło. Wokół było pełno kurzu.
Zmrużyłem oczy. Po przodkach odziedziczyłem zdolność silniejszego widzenia w ciemnościach, lecz tu i tak miałem rozmyte niektóre rzeczy. Może z powodu deszczu, który bezlitośnie był w oczy.
-Nie wsadzaj nosa w nie swoje sprawy lub tam gdzie nie jesteś pewien- odparłem po chwili, słysząc jak echo roznosi się po mieszkaniu.
-Ja tam jestem ciekawa- po chwili odpowiedział mi głos mojej towarzyszki.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła- burknąłem pod nosem.
-A ty zawsze taki przezorny?- wadera jakby znikąd pojawiła mi się przed pyskiem, wpatrując się swoimi ogromnymi oczami prosto w moje.
Odwróciłem głowę w stronę wyjścia, spuszczając ją trochę w dół.
-Nauczono mnie, żeby nie pchać się gdzieś bez powodu- odparłem obojętnie, mijając Livię.
-Ale teraz mamy powód- śmiałym krokiem dogoniła mnie i po chwili wyprzedziła.
Spojrzałem na nią pytająco, z kwaśną miną, zatrzymując się na chwilę. Gdy tylko miałem zrobić krok w przód usłyszałem wielki huk i masę kurzu, unoszącą się do góry. Straciłem Livię z oczu i z poważną miną, ruszyłem w chmurę pyłu. Przez chwilę nic nie było widać, dopiero po chwili zobaczyłem przed sobą ogromną dziurę, w której leżała wadera.
Odkaszlnąłem i zadławionym głosem krzyknąłem by się upewnić czy nic się jej nie stało.
-Wszystko w porządku?
Livia również kaszlnęła parę razy, rozglądając się dookoła i wyciągając przednie łapy przed siebie. Dopiero po jakimś czasie spojrzała w górę i się odezwała.
-Pod spodem jest piwnica i chyba... chyba podłoga nie wytrzymała- jęknęła.
-A mówiłem- pokręciłem głową, obliczając ile metrów jest ode mnie do dołu- Musimy cię stąd wyciągnąć... Nic sobie nie zrobiłaś?- zapytałem, sprawdzając łapą resztę belek dookoła, czy oby na pewno są stabilne.

Livia?
Sorki, że tak długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz