-Czy jak się zgodzę przestaniesz to robić? - powiedział sarkastycznie.
-Tak - odparłam ze słodkim uśmiechem na pysku.
-W takim razie się zgadzam.
Wyprostowałam się i wyszczerzyłam zęby. Yes! Znowu przeszłam obok basiora i, machając ogonem raz czy dwa, ruszyłam tunelem. Zaraz jednak zwolniłam tempa, bo ciemność była nieprzenikniona. Nie widziałam nawet własnych łap.
-Rastan? - rzuciłam w przestrzeń, chcąc się upewnić, że za mną idzie.
-Co? - usłyszałam za sobą, co pozwoliło mi się całkiem zrelaksować.
Nie bałam się, bardziej ekscytowałam tym, co możemy odkryć na końcu dziwnego tunelu. Był dziwny zdecydowanie, no bo w końcu, z tego co wiem, ludzie nie miewają w swoich piwnicach kamiennych korytarzy prowadzących donikąd. I to w dodatku używanych przez wilki! To tajemnicze przejście intrygowało mnie coraz bardziej, w miarę jak przemierzaliśmy coraz większą odległość, a końca nie było widać. Podłoga cały czas biegła równo, nie wznosząc się ani nie obniżając. Już chciałam zrezygnowany powiedzieć Rastanowi, że to nie ma sensu, kiedy nagle betonowe podłoże zastąpiła goła skała. Zaskoczona wydałam cichy okrzyk. Popatrzyłam za siebie, ale nie dostrzegłam mojego towarzysza we wszechobecnej ciemności.
-Chodźmy szybciej - szepnęłam, bo jakoś nagle bałam się mówić głośniej.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł - przemówił głos rozsądku w postaci Rastana za moimi plecami - Nic nie widać.
-Nie pękaj - rzuciłam i przeszłam do ostrożnego truchtu.
Przyspieszyłam jeszcze trochę, kiedy wreszcie dostrzegłam światełko. Jak się okazało po zrobieniu kilku susów, dochodziło ono dosłownie z dziury w ścianie. Kiedy podeszłam bliżej, zorientowałam się, że to księżyc. Wow, ten tunel był naprawdę długi... Korzystając z faktu, że blask oświetlał niewielką jaskinię, w której się znaleźliśmy, rozejrzałam się dookoła. Ściany były niemal gładkie, jakby wygładzone przez wodę... albo magię. Wody tu nie było, komora wydawała się być całkiem sucha.
-To miejsce wygląda, jakby zostało stworzone przez Wilki Ziemi - powiedziałam, zwracając się do Rastana.
Basior spojrzał w skupieniu na niedużą jaskinię, po czym przytaknął.
-Mogło tak być. Ale po co?
-Przekonajmy się - odparłam, kierując się w stronę dziury i wielkiej tarczy księżyca. Niedawno była pełnia. Wystawiłam głowę przez otwór, jednak dalej nie mogłam się przecisnąć. Wyjście wyglądało, jakby zostało częściowo przysypane. Wypuściłam powietrze przez zęby, wycofując się z otworu.
-Mogę? - kły basiora błysnęły, odbijając blask księżyca.
Machnęłam łapą w kierunku dziury. Wilk stanął przed wąskim otworem, który po chwili był na tyle duży, że można nim było bez przeszkód wyjść na zewnątrz. Nadeszła chwila prawdy - tajemniczy tunel prowadził do... zbocza góry. Staliśmy niemal na szczycie, patrząc na niesamowity widok, jaki przedstawiały rozległe tereny watahy nocą. Mój wzrok zatrzymał się na upiornie wyglądającym w blasku księżyca Zamku Similiona. Kilka minut żadne z nas się nie odzywało, a ja poświęciłam ten czas na rozmyślanie, do czego mógł służyć ten korytarz.
-Może wilki używały go jako skrótu lub swojego rodzaju drogi ewakuacyjnej z miasteczka..? - nie zauważyłam, że wypowiedziałam na głos swoje myśli, dopóki Rastan mi nie odpowiedział:
-...
Rastan?
Tak jakoś dostałam weny ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz