Krople wody skapywały na moją sierść, tocząc się po niej aż w końcu spadały na ziemię i roztrzaskiwały na coraz to mniejsze kropelki. Padała poranna mżawka. Jesień dawała się we znaki, choć tak naprawdę do kalendarzowej został tylko jeden dzień. Siedziałem pod rozłożystym świerkiem, patrząc jak na tafli wody powstają pierścienie. Z początku małe jak nasionko grochu, przeradzały się w ogromne pierścienie. Czekałem aż kapuśniaczek się skończy. Powoli moje futro zaczęło przepuszczać nadmiar wody. Wstałem polowi z zamierzeniem poszukania jakiegoś wodoodpornego schronienia; coś w rodzaju jaskini albo małej groty- niekoniecznie akurat w tych formach. Nawet małe zadaszenie by wystarczyło. Mógłbym użyć swoich mocy, ale stworzenie kamiennego schronienia kosztowałoby mnie za dużo energii. Nawet tak silny wilk ziemi posiada granice wytrzymałości.
~Przydałoby się odpocząć~moje kroki były wymierzone, wolno stawiane i ostrożne. Głowa opuszczona, wzrok wbity w ziemię, obserwujący ruch trawy oraz jej źdźbeł uginających się pod ciężarem kropli deszczu. Jedna właśnie spadła na mój nos. Strzepnąłem ją energicznym ruchem głowy. Nagle moją uwagę przykuła czarna sylwetka w dali, odwrócona w moją stronę. Jej ślepia wpatrywały się we mnie zimnie, ostrzegająco. Odwróciła się i pobiegła przed siebie niczym spłoszona sarna.
-Zaczekaj!- krzyknąłem, słysząc jedynie odbite echo oraz mój nierównomierny oddech.
~Po jakie licho ja tu jeszcze stoję!?~ moje mięśnie spięły się momentalnie, a łapy same z siebie ruszyły na przód, w kierunku miejsca gdzie stała tajemnicza sylwetka.
Nigdy tak się nie zachowywałem, a jednak było to przemyślane posunięcie. Świerzy ślad wilczych łap na błotnistej ziemi wyraźnie mówił o obecności istoty tego samego gatunku co ja. Ktokolwiek to był, zamierzałem to sprawdzić.
Biegłem dalej po śladach, czując jak woda ścieka z mojej głowy do oczu, powodując szczypiący ból. Moje łapy wyglądały jakbym urządził sobie kąpiel błotną. W pewnym momencie ślad się urywał. Albo zmył je deszcz albo uciekinier zrobił to umyślnie. Rozejrzałem się. Miałem chyba dziś szczęście. Ogromna grota otwierała się przede mną otworem. Wszedłem do środka, otrzepując się z wody. W tym samym czasie usłyszałem czyiś głos:
-Jak mnie tu znalazłeś?- ktoś warknął ostrzegawczo.
Otworzyłem szeroko oczy, rozglądając się i próbując wyłapać ową postać z ciemności. W końcu zobaczyłem te same ślepia, które wpatrywały się we mnie nad jeziorem, i które znikły pośpiesznie z mojego pola widzenia.
-To był przypadek. Nie wiedziałem, że tu akurat jesteś- odpowiedziałem, usprawiedliwiając się.
Sylwetka poruszyła się parę razy. Trudno było mi orzec jak wyglądała i kim była tak właściwie.
Kto chętny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz