(Od Cloud`a)
Promienie słoneczne delikatnie muskały mój pysk podczas wycieczki po terenach watahy, która wydawała się z perspektywy map taka mała, a jednak obejmowała ogromny obszar terenów, które ciągnęły się w nieskończoność. Zdążyłem się już przyjrzeć wszystkim planom z uwagą dla każdego drobnego szczegółu. Z nudów nawet błahostki mnie interesowały, a pierwsze dni watahy były okropne. Samotność po prostu ucinała mi skrzydła. Ojciec mówił o trudnych początkach i poszukiwania członków. Szkoda tylko, że nie powiedział jak mam ich szukać i gdzie... Nie będę przecież latał po całych terenach i rzucał ulotki z napisem ,,Uwaga! Zapraszam do watahy Valley of the Sun and Moon!". Szczęście, że mam takich przyjaciół jak Diego czy Marco, którzy niestety dzisiaj nie będą obecni przez cały dzień. Co prawda, widywałem kilkakrotnie wilki, które błąkały się po terenach, lecz żadne z nich w obliczu innego wilka nie zamierzały podejść i od razu odwracały się tyłem gdy tylko zauważyły drugą postać. To denerwowało. A na dostawkę East zaczął dziś świrować i nie dawał West`owi spać przez co dzisiaj dokucza każdemu kto mu stanie na drodze, a on bywa bezwzględny. Może nie tak jak North... ale w zły dzień raczej nie wypada mu przeszkadzać. Tylko South grzecznie siedzi w miejscu i spogląda na świat swoimi oczami południa.Aktualnie znajdowałem się w pobliżu North Forest. Miejsce zbytnio zaciszne jak dla takiego wilka jak ja, ale wypada zobaczyć czy czasem West nie rozłupał gór nazwanych od swego imienia ze zdenerwowania. Może nawet uda mi się kogoś spotkać?
***
(Od Livii)
Uniosłam łeb i odrobinę zmrużyłam oczy, patrząc w stronę słońca wychylającego się zza wierzchołka góry. Śnieg lśnił, odbijając popołudniowe promienie, tworząc pokaźne zaspy kryształowych drobinek. Przede mną roztaczał się niewątpliwie bardzo urokliwy widok - ośnieżona dolina oraz pokryte białym puchem szczyty. Obróciłam się. Zmierzyłam spojrzeniem górskie pasmo, które pozostało mi do pokonania i ruszyłam lekkim truchtem. W miarę wchodzenia coraz wyżej, grunt stawał się coraz bardziej kamienisty, a zbocze stromiejsze. Dostrzegłam też wiele szczelin oraz pęknięć w masywnych skałach. Niektórych, zwłaszcza tych przykrytych puchem, nie było widać, dopóki nie poczuło się usuwającego z pod łap śniegu. Coraz ostrożniej stawiałam kroki, mając również na uwadze lawiny głazów, które nieraz powodował nawet najdrobniejszy obluzowany kamyk. W końcu dotarłam na szczyt. Słońce zdążyło przewędrować kawałek, znajdując się teraz niemal pionowo nad wierzchołkiem. Z radością stwierdziłam, że pozostało mi jedynie zejść po zdradzieckim zboczu, minąć ciągnące się jeszcze z pod podnóża góry zaśnieżone ziemie, po czym rozkoszować się wreszcie trawą i drzewami w barwach złota oraz pomarańczu. Patrzyłam, jak rozhulany wiatr porusza lasem, porywając do tańca suche, czerwonawe liście. Jeszcze tylko trochę! Zaczęłam w jak najszybszym tempie schodzić w dół, nieraz zeskakując na wyglądające w miarę bezpiecznie głazy poniżej. Nagle usłyszałam rumor i obróciłam łeb w kierunku, z którego pochodził hałas. Z przerażeniem zauważyłam lawinę kamieni toczących się po zboczu, jednak nie bez ulgi stwierdziłam, że ominie mnie dość daleko. Wtem mój wzrok przykuła wilcza sylwetka, znajdująca się dokładnie na trasie spadających skał. Krzyknęłam ostrzegawczo, ale nieznajomy nie miał szans na ucieczkę. Patrzyłam, jak głazy przetaczają się w tamtym miejscu, po czym z zaskoczeniem stwierdziłam, że wilk jakby zapadł się pod ziemię. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że uratował się wskoczeniem w szczelinę. Szybko ruszyłam w kierunku nieznajomego, a przynajmniej miejsca, gdzie stał. Pochyliłam się nad szerokim pęknięciem.(Od Livii)
-Halo? - zawołałam, dostrzegając brązowo-szarą sylwetkę wilka. Mogłam stwierdzić, iż jest to samiec. Odpowiedziało mi wołanie o pomoc. Zobaczyłam w czym tkwi problem niemal od razu, ponieważ wielkie, imponujące skrzydła basiora bez problemu pozwoliłyby mu wydostać się z zagłębienia, mógłby to zrobić nawet bez nich. Jedno z jego skrzydeł było przytrzaśnięte sporych rozmiarów kamieniem. Bez wahania zeskoczyłam w dół, żeby spróbować jakoś usunąć przeszkodę. Skała okazała się jednak cięższa niż myślałam, co raczej nie sprzyjało rozwojowi sytuacji.
-Mam na imię Livia - zwróciłam się do nieznajomego, przerywając próby przesunięcia głazu.
-Jestem Cloud - przedstawił się wilk, lustrując mnie wzrokiem.
-Sama nie dam rady - powiedziałam, wskazując ruchem łba na obiekt naszych problemów - Pójdę poszukać kogoś do pomocy, postaram się wrócić jak najszybciej - dodałam pewnie, równocześnie przymierzając do skoku. Odbiłam się i wydostałam ze szczeliny, rozglądając z uwagą dookoła. Ruszyłam przed siebie, a z dołu dobiegło mnie jeszcze westchnienie Cloud'a, jak gdyby nie wierzył, że uda mi się kogokolwiek tutaj znaleźć.
***
(Od Sode No Shirayuki)
Szłam powoli przy skraju lasu. Drzewa dawały idealny cień, więc mimo mojego białego futra byłam praktycznie niewidoczna. To była spokojna okolica. W sam raz dla mnie.(Od Sode No Shirayuki)
- Może zostanę tu na trochę dłużej? - spytałam Lily. Mała motylka pojawiła się tuż obok.
- Jasne. To chyba całkiem niezłe miejsce jak dla ciebie. - odparła po chwili
- Dokładnie to samo pomyślałam. - pokiwałam głową. Zatrzymałam się pod sporym, rozłożystym drzewem i spojrzałam w górę. Był środek dnia, ale pomyślałam że zdrzemnę się chwilę, skoro i tak zamierzam tu zostać jakiś czas. Odwróciłam się w kierunku drzewa i zaczęłam się na nie wdrapywać. Już wypatrzyłam odpowiednią gałąź. Z dołu nikt mnie nie dojrzy. Poza tym i tak wątpiłam, by ktoś mnie niepokoił. Ułożyłam się wygodnie na gałęzi i westchnęłam. Co prawda to dość dziwne i niespotykane, że Wilk Lodu śpi na drzewach, ale lubiłam od czasu do czasu tak powariować. Przymknęłam oczy z zamiarem, krótkiej drzemki, gdy usłyszałam czyjeś kroki. Podniosłam powieki i zaczęłam nasłuchiwać. W końcu po chwili, zza jednego z drzew wyłoniła się nieznajoma wadera. Nie zamierzałam się podnosić, ale zaczęłam ją obserwować. Wyglądała jakby kogoś szukała.
- Halo! Jest tu kto? Ktokolwiek? - zaczęła wołać. Drgnęłam, ale się nie ujawniłam.
- Woła cię, No. - usłyszałam przy uchu cichutki głosić. Kątem oka spojrzałam na Lily.
- Wcale nie. - próbowałam się bronić - Szuka po prostu innego wilka, aczkolwiek wcale nie musi chodzić o mnie. - motylka westchnęła, a ja znów przeniosłam wzrok na wilczycę.
- Potrzebuję pomocy! Czy ktoś mnie słyszy? To bardzo pilne! - zareagowałam na te słowa instynktownie, zanim zdążyłam najpierw pomyśleć. W jednej sekundzie zeskoczyłam z gałęzi i wylądowałam miękko na śniegu, tuż przed nieznajomą. Spojrzała na mnie niepewnie.
- Właśnie... zeskoczyłaś z drzewa? - kiwnęłam tylko głową.
- Coś się stało? - spytałam - Wołałaś. - mówiłam to swoim zwykłym codziennym tonem. Chłodnym i obojętnym. Wilczyca obserwowała mnie podejrzliwie, ale nie odmówiła pomocy. Widać stało się coś złego. Umiem zrażać do siebie innych i sama nie przejmuję się co sobie o mnie pomyślą, ale ta wadera od razu jakoś nie przypadła mi do gustu.
- No tak. Pewien wilk utknął pod skałami, a sama nie dam rady go uwolnić.
- Nie jestem szczególnie silna, ale postaram się pomóc. Poza tym z tego co się orientuję, w okolicy nie ma nikogo innego. - po tych słowach ruszyłyśmy razem w stronę gór. Gdy dotarłyśmy na szczyt, domyśliłam się, że miała tu miejsce lawina. Wiał porywisty wiatr i dało się wyczuć dziwne napięcie. Wadera zatrzymała się przy jakiejś szczelinie i spojrzała w dół.
- Znalazłam kogoś. - zawołała - Zaraz cię uwolnimy. - podeszłam bliżej i skoczyłam w dół razem z wilczycą. Na dnie szczeliny leżał jasnobrązowy wilk i patrzył przenikliwie swoimi szarymi oczami prosto w moje błękitne. Odwróciłam szybko wzrok i razem z waderą podeszłyśmy do głazu, który przytrzasnął skrzydło basiora. Po kilku próbach, jakoś udało nam się przesunąć kamień. Nieznajomy westchnął z zadowoleniem.
- Dziękuję wam bardzo. Jestem waszym dłużnikiem. - powiedział radośnie. Domyśliłam się, że jest duszą towarzystwa. Tym bardziej muszę się stąd szybko wynosić. Wygramoliliśmy się ze szczeliny, po czym, wilk znów się odezwał.
- Nazywam się Cloud. - powiedział do mnie - Jeszcze raz dziękuję wam za pomoc. - uśmiechnął się, a ja kiwnęłam tylko głową i odwróciłam się z zamiarem szybkiego odejścia.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz