sobota, 26 września 2015

Od Sode No Shirayuki cd Rastan'a

 Stałam spięta w rogu jaskini. "No świetnie, tereny Krainy Paraiso są tak rozległe, a akurat ja musiałam na niego trafić." westchnęłam w duchu.
- Kim jesteś? - spytałam podejrzliwie. Spojrzałam na obcego krytycznym wzrokiem. W normalnej sytuacji zaprowadziłabym tego wilka do Cloud'a, ale Alfy akurat nie było w okolicy. Livia natomiast nie bardzo mnie obchodziła i nie miałam ochoty się z nią widzieć. Mimo, że należałyśmy do tej samej watahy, nie przepadałyśmy za sobą.
- Mam na imię Rastan. Jestem Wilkiem Ziemi. Mogę spytać kim ty jesteś? - westchnęłam. Nie uwolnię się od tego wilka tak szybko, jak miałam nadzieję.
- Sode No Shirayuki. Wilk Lodu jak widać. Jestem Wyrocznią watahy Valley of the Sun and Moon.
- Watahy? To znaczy, że aktualnie znajdujemy się na jej terenach? - spytał Rastan dla pewności.
- Tak. - potwierdziłam - Dokładniej mówiąc, to Kraina Paraiso. Słyszałeś o niej?
- Obiło mi się o uszy. Ale nie wiedziałem gdzie dokładnie jest i że znajduje się tu jakaś wataha.
- Cóż, powstała dopiero niedawno. - wzruszyłam łapami. Podeszłam bliżej wejścia do jaskini i spojrzałam w niebo. Wydawało się, że ulewa szybko się nie skończy. Położyłam się tuż przy wejściu, tak żeby moje łapy wystawały poza granicę groty. Oparłam na nich głowę i zaczęłam się wsłuchiwać w odgłos kropli spadających z nieba. Po chwili - w pewnej odległości ode mnie - usiadł Rastan. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale może mi się wydawało. Siedzieliśmy tak w milczeniu.

<Rastan? wybacz że tyle czekałeś :D, początkowo miała ci odpisać Livia xD >

wtorek, 22 września 2015

Od Rastan`a

Krople wody skapywały na moją sierść, tocząc się po niej aż w końcu spadały na ziemię i roztrzaskiwały na coraz to mniejsze kropelki. Padała poranna mżawka. Jesień dawała się we znaki, choć tak naprawdę do kalendarzowej został tylko jeden dzień. Siedziałem pod rozłożystym świerkiem, patrząc jak na tafli wody powstają pierścienie. Z początku małe jak nasionko grochu, przeradzały się w ogromne pierścienie. Czekałem aż kapuśniaczek się skończy. Powoli moje futro zaczęło przepuszczać nadmiar wody. Wstałem polowi z zamierzeniem poszukania jakiegoś wodoodpornego schronienia; coś w rodzaju jaskini albo małej groty- niekoniecznie akurat w tych formach. Nawet małe zadaszenie by wystarczyło. Mógłbym użyć swoich mocy, ale stworzenie kamiennego schronienia kosztowałoby mnie za dużo energii. Nawet tak silny wilk ziemi posiada granice wytrzymałości.
~Przydałoby się odpocząć~moje kroki były wymierzone, wolno stawiane i ostrożne. Głowa opuszczona, wzrok wbity w ziemię, obserwujący ruch trawy oraz jej źdźbeł uginających się pod ciężarem kropli deszczu. Jedna właśnie spadła na mój nos. Strzepnąłem ją energicznym ruchem głowy. Nagle moją uwagę przykuła czarna sylwetka w dali, odwrócona w moją stronę. Jej ślepia wpatrywały się we mnie zimnie, ostrzegająco. Odwróciła się i pobiegła przed siebie niczym spłoszona sarna.
-Zaczekaj!- krzyknąłem, słysząc jedynie odbite echo oraz mój nierównomierny oddech.
~Po jakie licho ja tu jeszcze stoję!?~ moje mięśnie spięły się momentalnie, a łapy same z siebie ruszyły na przód, w kierunku miejsca gdzie stała tajemnicza sylwetka.
Nigdy tak się nie zachowywałem, a jednak było to przemyślane posunięcie. Świerzy ślad wilczych łap na błotnistej ziemi wyraźnie mówił o obecności istoty tego samego gatunku co ja. Ktokolwiek to był, zamierzałem to sprawdzić.
Biegłem dalej po śladach, czując jak woda ścieka z mojej głowy do oczu, powodując szczypiący ból. Moje łapy wyglądały jakbym urządził sobie kąpiel błotną. W pewnym momencie ślad się urywał. Albo zmył je deszcz albo uciekinier zrobił to umyślnie. Rozejrzałem się. Miałem chyba dziś szczęście. Ogromna grota otwierała się przede mną otworem. Wszedłem do środka, otrzepując się z wody. W tym samym czasie usłyszałem czyiś głos:
-Jak mnie tu znalazłeś?- ktoś warknął ostrzegawczo.
Otworzyłem szeroko oczy, rozglądając się i próbując wyłapać ową postać z ciemności. W końcu zobaczyłem te same ślepia, które wpatrywały się we mnie nad jeziorem, i które znikły pośpiesznie z mojego pola widzenia.
-To był przypadek. Nie wiedziałem, że tu akurat jesteś- odpowiedziałem, usprawiedliwiając się.
Sylwetka poruszyła się parę razy. Trudno było mi orzec jak wyglądała i kim była tak właściwie.

Kto chętny?

poniedziałek, 21 września 2015

Nowy i pierwszy członek- Rastan

I mamy w watasze pierwszego członka, nie licząc mnie oraz Wyroczni. Witamy cię Rastanie serdecznie i cieszymy się, że zdecydowałeś się dołączyć :D
 
Imię: Rastan
Płeć: basior
Wiek: 4 lata
Stanowisko: Strateg
Właściciel: pol9

niedziela, 20 września 2015

Od Cloud`a, Livii i Sode No Shirayuki

(Od Cloud`a)
Promienie słoneczne delikatnie muskały mój pysk podczas wycieczki po terenach watahy, która wydawała się z perspektywy map taka mała, a jednak obejmowała ogromny obszar terenów, które ciągnęły się w nieskończoność. Zdążyłem się już przyjrzeć wszystkim planom z uwagą dla każdego drobnego szczegółu. Z nudów nawet błahostki mnie interesowały, a pierwsze dni watahy były okropne. Samotność po prostu ucinała mi skrzydła. Ojciec mówił o trudnych początkach i poszukiwania członków. Szkoda tylko, że nie powiedział jak mam ich szukać i gdzie... Nie będę przecież latał po całych terenach i rzucał ulotki z napisem ,,Uwaga! Zapraszam do watahy Valley of the Sun and Moon!". Szczęście, że mam takich przyjaciół jak Diego czy Marco, którzy niestety dzisiaj nie będą obecni przez cały dzień. Co prawda, widywałem kilkakrotnie wilki, które błąkały się po terenach, lecz żadne z nich w obliczu innego wilka nie zamierzały podejść i od razu odwracały się tyłem gdy tylko zauważyły drugą postać. To denerwowało. A na dostawkę East zaczął dziś świrować i nie dawał West`owi spać przez co dzisiaj dokucza każdemu kto mu stanie na drodze, a on bywa bezwzględny. Może nie tak jak North... ale w zły dzień raczej nie wypada mu przeszkadzać. Tylko South grzecznie siedzi w miejscu i spogląda na świat swoimi oczami południa.
Aktualnie znajdowałem się w pobliżu North Forest. Miejsce zbytnio zaciszne jak dla takiego wilka jak ja, ale wypada zobaczyć czy czasem West nie rozłupał gór nazwanych od swego imienia ze zdenerwowania. Może nawet uda mi się kogoś spotkać?
***
(Od Livii)
Uniosłam łeb i odrobinę zmrużyłam oczy, patrząc w stronę słońca wychylającego się zza wierzchołka góry. Śnieg lśnił, odbijając popołudniowe promienie, tworząc pokaźne zaspy kryształowych drobinek. Przede mną roztaczał się niewątpliwie bardzo urokliwy widok - ośnieżona dolina oraz pokryte białym puchem szczyty. Obróciłam się. Zmierzyłam spojrzeniem górskie pasmo, które pozostało mi do pokonania i ruszyłam lekkim truchtem. W miarę wchodzenia coraz wyżej, grunt stawał się coraz bardziej kamienisty, a zbocze stromiejsze. Dostrzegłam też wiele szczelin oraz pęknięć w masywnych skałach. Niektórych, zwłaszcza tych przykrytych puchem, nie było widać, dopóki nie poczuło się usuwającego z pod łap śniegu. Coraz ostrożniej stawiałam kroki, mając również na uwadze lawiny głazów, które nieraz powodował nawet najdrobniejszy obluzowany kamyk. W końcu dotarłam na szczyt. Słońce zdążyło przewędrować kawałek, znajdując się teraz niemal pionowo nad wierzchołkiem. Z radością stwierdziłam, że pozostało mi jedynie zejść po zdradzieckim zboczu, minąć ciągnące się jeszcze z pod podnóża góry zaśnieżone ziemie, po czym rozkoszować się wreszcie trawą i drzewami w barwach złota oraz pomarańczu. Patrzyłam, jak rozhulany wiatr porusza lasem, porywając do tańca suche, czerwonawe liście. Jeszcze tylko trochę! Zaczęłam w jak najszybszym tempie schodzić w dół, nieraz zeskakując na wyglądające w miarę bezpiecznie głazy poniżej. Nagle usłyszałam rumor i obróciłam łeb w kierunku, z którego pochodził hałas. Z przerażeniem zauważyłam lawinę kamieni toczących się po zboczu, jednak nie bez ulgi stwierdziłam, że ominie mnie dość daleko. Wtem mój wzrok przykuła wilcza sylwetka, znajdująca się dokładnie na trasie spadających skał. Krzyknęłam ostrzegawczo, ale nieznajomy nie miał szans na ucieczkę. Patrzyłam, jak głazy przetaczają się w tamtym miejscu, po czym z zaskoczeniem stwierdziłam, że wilk jakby zapadł się pod ziemię. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że uratował się wskoczeniem w szczelinę. Szybko ruszyłam w kierunku nieznajomego, a przynajmniej miejsca, gdzie stał. Pochyliłam się nad szerokim pęknięciem.
-Halo? - zawołałam, dostrzegając brązowo-szarą sylwetkę wilka. Mogłam stwierdzić, iż jest to samiec. Odpowiedziało mi wołanie o pomoc. Zobaczyłam w czym tkwi problem niemal od razu, ponieważ wielkie, imponujące skrzydła basiora bez problemu pozwoliłyby mu wydostać się z zagłębienia, mógłby to zrobić nawet bez nich. Jedno z jego skrzydeł było przytrzaśnięte sporych rozmiarów kamieniem. Bez wahania zeskoczyłam w dół, żeby spróbować jakoś usunąć przeszkodę. Skała okazała się jednak cięższa niż myślałam, co raczej nie sprzyjało rozwojowi sytuacji.
-Mam na imię Livia - zwróciłam się do nieznajomego, przerywając próby przesunięcia głazu.
-Jestem Cloud - przedstawił się wilk, lustrując mnie wzrokiem.
-Sama nie dam rady - powiedziałam, wskazując ruchem łba na obiekt naszych problemów - Pójdę poszukać kogoś do pomocy, postaram się wrócić jak najszybciej - dodałam pewnie, równocześnie przymierzając do skoku. Odbiłam się i wydostałam ze szczeliny, rozglądając z uwagą dookoła. Ruszyłam przed siebie, a z dołu dobiegło mnie jeszcze westchnienie Cloud'a, jak gdyby nie wierzył, że uda mi się kogokolwiek tutaj znaleźć.
***
(Od Sode No Shirayuki)
Szłam powoli przy skraju lasu. Drzewa dawały idealny cień, więc mimo mojego białego futra byłam praktycznie niewidoczna. To była spokojna okolica. W sam raz dla mnie.
- Może zostanę tu na trochę dłużej? - spytałam Lily. Mała motylka pojawiła się tuż obok.
- Jasne. To chyba całkiem niezłe miejsce jak dla ciebie. - odparła po chwili
- Dokładnie to samo pomyślałam. - pokiwałam głową. Zatrzymałam się pod sporym, rozłożystym drzewem i spojrzałam w górę. Był środek dnia, ale pomyślałam że zdrzemnę się chwilę, skoro i tak zamierzam tu zostać jakiś czas. Odwróciłam się w kierunku drzewa i zaczęłam się na nie wdrapywać. Już wypatrzyłam odpowiednią gałąź. Z dołu nikt mnie nie dojrzy. Poza tym i tak wątpiłam, by ktoś mnie niepokoił. Ułożyłam się wygodnie na gałęzi i westchnęłam. Co prawda to dość dziwne i niespotykane, że Wilk Lodu śpi na drzewach, ale lubiłam od czasu do czasu tak powariować. Przymknęłam oczy z zamiarem, krótkiej drzemki, gdy usłyszałam czyjeś kroki. Podniosłam powieki i zaczęłam nasłuchiwać. W końcu po chwili, zza jednego z drzew wyłoniła się nieznajoma wadera. Nie zamierzałam się podnosić, ale zaczęłam ją obserwować. Wyglądała jakby kogoś szukała.
- Halo! Jest tu kto? Ktokolwiek? - zaczęła wołać. Drgnęłam, ale się nie ujawniłam.
- Woła cię, No. - usłyszałam przy uchu cichutki głosić. Kątem oka spojrzałam na Lily.
- Wcale nie. - próbowałam się bronić - Szuka po prostu innego wilka, aczkolwiek wcale nie musi chodzić o mnie. - motylka westchnęła, a ja znów przeniosłam wzrok na wilczycę.
- Potrzebuję pomocy! Czy ktoś mnie słyszy? To bardzo pilne! - zareagowałam na te słowa instynktownie, zanim zdążyłam najpierw pomyśleć. W jednej sekundzie zeskoczyłam z gałęzi i wylądowałam miękko na śniegu, tuż przed nieznajomą. Spojrzała na mnie niepewnie.
- Właśnie... zeskoczyłaś z drzewa? - kiwnęłam tylko głową.
- Coś się stało? - spytałam - Wołałaś. - mówiłam to swoim zwykłym codziennym tonem. Chłodnym i obojętnym. Wilczyca obserwowała mnie podejrzliwie, ale nie odmówiła pomocy. Widać stało się coś złego. Umiem zrażać do siebie innych i sama nie przejmuję się co sobie o mnie pomyślą, ale ta wadera od razu jakoś nie przypadła mi do gustu.
- No tak. Pewien wilk utknął pod skałami, a sama nie dam rady go uwolnić.
- Nie jestem szczególnie silna, ale postaram się pomóc. Poza tym z tego co się orientuję, w okolicy nie ma nikogo innego. - po tych słowach ruszyłyśmy razem w stronę gór. Gdy dotarłyśmy na szczyt, domyśliłam się, że miała tu miejsce lawina. Wiał porywisty wiatr i dało się wyczuć dziwne napięcie. Wadera zatrzymała się przy jakiejś szczelinie i spojrzała w dół.
- Znalazłam kogoś. - zawołała - Zaraz cię uwolnimy. - podeszłam bliżej i skoczyłam w dół razem z wilczycą. Na dnie szczeliny leżał jasnobrązowy wilk i patrzył przenikliwie swoimi szarymi oczami prosto w moje błękitne. Odwróciłam szybko wzrok i razem z waderą podeszłyśmy do głazu, który przytrzasnął skrzydło basiora. Po kilku próbach, jakoś udało nam się przesunąć kamień. Nieznajomy westchnął z zadowoleniem.
- Dziękuję wam bardzo. Jestem waszym dłużnikiem. - powiedział radośnie. Domyśliłam się, że jest duszą towarzystwa. Tym bardziej muszę się stąd szybko wynosić. Wygramoliliśmy się ze szczeliny, po czym, wilk znów się odezwał.
- Nazywam się Cloud. - powiedział do mnie - Jeszcze raz dziękuję wam za pomoc. - uśmiechnął się, a ja kiwnęłam tylko głową i odwróciłam się z zamiarem szybkiego odejścia.

CDN

piątek, 4 września 2015

Oficjalne otwarcie

Niektórzy długo czekali na tą chwilę i w końcu kochani moi doczekaliście się powstania watahy Valley of the Sun and Moon, która także nosi nazwę Magiczne Wilki Mafijne(to tylko dla wtajemniczonych xD) lub jak kto woli w skrócie VotSaM. Nie będę Was jednak zanudzać ogromnym wstępem, na który o dziwo mam wenę.
OGŁASZAM OFICJALNE OTWARCIE BLOGA! Wszyscy chętni do dołączenia w nasze grono... serdecznie Was zapraszamy w świat gdzie króluje natura i wilcza dynastia żywiołów. Już dziś napisz opowiadanie i przeżyj wspaniałą przygodę w ciele wilka. Pisz opowiadania, zbieraj Złotniki Ashery, kolekcjonuj rzeczy z rynku, poczuj wielką frajdę z organizowanych konkursów i questów oraz ogromne emocje w wojnie. Stań się wilkiem i spróbuj spojrzeć na świat jego oczami.
Serdecznie zapraszamy! :D
 
~Alpha Cloud wraz z Wyrocznią